Przez tyle lat odkąd mój Florian w listopadzie 2003 roku dezaktywował swoją stronę www.sunbeam.de to od tamtej pory zaczęłam się zastanawiać co on robi, gdzie się podziewa oraz...czy ma kogoś??? Te pytania się dwoiły i troiły oraz tęsknota za nim rosła.
Szukałam go wszędzie w necie gdzie się dało. Szukałam na forach oraz na różnych stronach internetowych. Wszędzie gdzie tylko coś znajdywałam to było to stare info lub nieaktualne albo po prostu...ktoś tak samo się nazywał jak on i to dawało mi nadzieję,że może po prostu rzucił muzykę Techno i jej tworzenie aby zająć się inną pracą... Dopiero w czerwcu 2014 pojawiły się pierwsze stare zdjęcia jak i biografia na stronie www.sunbeam.de i było to na 10 miesięcy przed moim pobytem w ZK. Ja dziś mam kryminalną przeszłość jak i stronię od życia publicznego. Jedyne co mam to tylko blogi. Blogi,które raz,że dają mi zapomnieć a dwa,że niekiedy mi przypominają o moim procesie z daty 21.12.2009 jak i te wszystkie moje lata od 2008 do 2018 były dla mnie najgorszymi w moim życiu. Powinnam napisać ksiązkę o tytule "Jak spyerniczyć sobie życie w 3 lata" i wydać ją pod prawdziwą moją nazwą jak i książka ta może ostrzec innych przed moimi błędami. Jednak ja nie mam błędów-po prostu błędem może być śmierdzący jak świnia bachor z nastoletniej pizzdy zrodzony i to jest błąd młodości a ja miałąm swoje "grzechy" jak i "występki" na pewno nie przed publicznością. I chociaż dziś już mój Florian się odnalazł to nie wiem czy chciałby on ze mną-wielką kryminalistką pogadać w realu czy podać mi rękę... Jestem bowiem inna niż on. Za to jak by mi dogryzał mogłabym mu powiedzieć jak to yoga to dzieło Szatana a jakim bezbożnikiem on jest i jaka to ja jestem w tradycyjnej katolickiej wierze chowana skoro on by mi przygryzł jaka to ze mnie "kryminalistka". Ale mój Florian ma pewnie miękkie serce. To,że zajmuje się yogą nawet i wzbudza we mnie zazdrośc bo przychodzą do niego na yogę kobiety-niekiedy w ciąży a niekiedy aby się rozluźnić po ciężkim dniu. Tak więc on jest na tym świecie jeszcze i czyni dobro więc nie mam mu po co życia psuć. Bo go nadal kocham więc nie pojadę se tam do jego centrum yogi i mu nie powiem nigdy,że go kocham od 28.05.2000 roku... Na tym zdjęciu jest mój Florian (po prawej )w kolegami z zespołu Trance Allstars:
0 Komentarze
Zauważyłam jak to w dużej mierze kobieta jest tylko dodatkiem do mężczyzny. Mężczyzna jest zawsze ten "Pan i Władca" a kobieta ma go tylko zdobić. Niestety-to w naszej kulturze Polskiej ciągle pokutuje mit Matki Polki,która oddaje swemu facetowi wszystko. Nie tylko doopę ale i głowę jak i tylko swoje myśli mu oddaje. Jedynymi słowy całą siebie mu poświęca czasem wstając to w nocy by nakarmić bachora a to rano by przyszykować mężulcia do pracy.
O nie dziękuję za taki "piękny żywot". Jestem dumna z siebie, mimo iż jestem kryminalistką to działałam i działam sama a nie z ramienia kogoś czy dla kogoś by to komuś było dobrze a nie mi... Ludzie, zwłaszcza kobiety wyrzekają się samych sieb ie i swoich przyjemności stąd też pełnią funkcję takich dodatków do swoich mężulków. Znam przypadki gdzie to bardzo młoda dziewczyna mając niespełna 20 lat wyszła za mąż i całe swoje życie poświęciła tylko swoim dzieciom oraz swojemu mężczyźnie. Bardzo tego żałowała bo on ją źle traktował jak i ją zdradzał a ona mu była wierna. Dzieciaków mu urodziła ze trójkę. Popadała w anoreksję i w swoim związku czuła się samotna. Dopiero rozwój spowodował,że przestała się czuć niepotrzebna. Zawsze kobieta ma być dopełnieniem mężczyzny. Nigdy nie może być tak,że kobieta jest tą główną postacią w rodzinie a mężczyzna jest tym,który może jej pomagać i jej wspierać. U nas w Polsce jeszcze istnieje model patriarchalny. Jestem wielką i zagorzałą feministką i do tego taką co to nóg i pach nie goli. Dlatego też nigdy bym się z nikim nie związała nawet gdyby mój piękny Florian był blisko mnie... Nadal lubię utwór Techno "Big Sky", w którym to występują słowa: Release yourself – it's a big sky Reveal yourself, it's a big sky We love, we live, we take, we give Release yourself – it's a big sky Taka też jest prawda-dajemy w siebie wszystko jak i nasze ciało i nasz umysł należą do Nieba i to jest jedno wielkie Niebo. Swoją drogą nie rozumem jednego jakże ludzie mogą nie doceniać swojego umysłu oraz nie znają swojego potencjału. Człowiek, który nie wierzy w siebie ten nie ma tak naprawdę niczego. Taka osoba,która nie znajdzie swego małego Nieba nie potrafi potem być ani sobą ani nie zna swoich wartości... Osoby,które nie szanują siebie łatwo popadają w nałogi czy choroby typu anoreksja bądź wyżywają się na innych niestety.
Pamiętajcie ludzie o tym,że życie macie tylko jedno i szkoda je marnować dla kogoś lub czegoś co nie jest nas warte!!! Jeszcze ze 12 lat temu jak nie było jeszcze tak do końca wiadomo co z tym moim Florianem jak i gdzie się on podziewa to wszystko co było mi przypominające o nim to np gdy na moście Uniwersyteckim gdy szłam w stronę Unwersytetu to widziałam takie same łódki motorowe jak były przycumowane i od razu przypomniał mi się mój piękny Florian. Pewnego dnia chyba w 2008 roku widziałam jak szłam gdzieś koło sądu na ulicy zaparkowany Ford Mustang był i od razu mi się przypomniał przepiękny...kto??? No jak to kto-Florian mi się przypomniał bo na teledysku Trance Allstars o tytule "Go" mięli tam takiego Forda Mustanga. Z resztą sami zobaczcie ten teledysk: Jak widziałam wszędzie i w każdym podobnym do mojego Florian;a facecie podobieństwo to naprawdę aż mnie tęsknota za nim zbierała. No i co za tym idzie to i na płacz mi się zbierało Nigdy nie czułam czegoś takiego ani nie byłam w nikim jeszcze tak zakochana. No chyba,że od 2002 roku zakochałam się też jeszcze w tym Marku Benecke.
Nie było jeszcze w moim życiu nikogo kogo bym kochała i to jeszcze do tego mając alekytymię i byłoby dobrze gdybym mogła chociaż raz osobiście spojrzeć na tego Floriana. On od chyba 2016 roku zajmuje się yogą. Ja wiem ,że to on jest tym gostkiem od yogi. Zmienił się mocno z wyglądu i raczej wychudł ale to nadal ten sam on.. Także i ja przez te wszystkie czasy jestem już postarzała i choć moja sława miała już swoje 5 minut to naprawdę warto jest patrzeć wstecznie niż wychylać się w przyszłośc... Ja jak wspomniałam w poprzednim poście to w swoich dziełach literackich odnosiłam się aby opisywać tak zwanych "ludzi idealnych". Ludzie jakich opisywałam w moich książkach byli jedynymi słowy idealni ale było "ale" bo byli po przejściach. No ale może to właśnie te przejścia czyniły je idealnymi.
Tak jak i ja jestem dziś po przejściach. Nie, nie przez faceta ani nie mam bachorów po dziś dzień ani nie rokuje nic abym se ułożyła przyszłość a to tylko dlatego,że raz,że takie wzorce osobowe pobierałam z domu jak i moja matka jest borderline a ojciec ma chorobę alkoholową tak więc naturalne,że i ja jestem zaburzona. Mam aleksytymię stwierdzoną ale mimo to...jestem idealnym przykładem aleksytymiczki. Z tym można żyć jak i da się wszystko poukładać. Można się uczyć jak i można pracować. A pracować można nie tylko za pieniądze ale i nad sobą jak i jest to warunek aby nikogo nie krzywdzić... Jest na tym świecie bowiem wieliu zaburzonych ludzi jacy wiążą się z kimś po to aby go krzywdzić. Ja zdaję sobie z tego sprawę,że jako idealna aleksytymiczka jestem więc podatna na krzydzenia partnera a już tym bardziej dziecka. Więc gdybym takiego kogoś miała jak "partner" czy "mąż" to bym na pewno nie robiłą nic innego tylko powielała zachowania swojej matki jaka biła ojca pijaka. I nie jestem "dziewczynką" za jaką ma mnie społeczeństwo. Jestem przede wszystkim sobą i nie jestem podatna na oddziaływanie innych ludzi. Bo na tym świecie niby nie ma ludzi idealnych ale sa idealni nieidalni lub idealne przykłady tego,że można być ksiązkowym np aleksytymikiem. Jak ja... Będę pisarką. Bardzo mi takie zajęcie odpowiada i już od 1991 roku zaczęłam snuć pierwsze plany aby ten zawód zrealizować. Nigdy nie marzyłam o tym aby być kimkolwiek innym aby tylko zawsze bo odkąd byłam młodą dziewczyną chciałam być pisarką. Może i z tego zawodu dużo kasy nie ma ale chciałabym pisać hobbystycznie. W 2004 roku zaczęłam pisać jedno ze swoich rękodzieł w starym zeszycie ale ostatecznie tę książkę podarłam. Piszę odkąd tylko nauczyłam się pisać, pisać w sensie przelewać co uważam za słuszne na papier i potrafię to robić w taki sposób,że poruszam tłumy. Moi bohaterowie zwykle to osoby po przejściach ale niestety-nie udało mi się nic wydać jeszcze. Gdy w tym 2004 roku zaczęłam pisać swoje rękopisy to przybrałam wtedy pseudonim pisarski "Michaela Karlsruger" i byłam dumna,że coś tworzyć zaczęłam. Tworzyłam wizerunek ludzi idealnych aczkolwiek po przejściach ale naprawdę fajne był moje powieści. Niestety z powodu braku docenienia tego co pisałam z moich powieści dziś zostały tylko szkice o czym one były jak i rekonstrukcje. Zaczynałam pisać już od 1991 roku kiedy to postanowiłam napisać jakieś dzieło literackie o tytule chwytliwym i szokującym. Moja książka nosiła tytuł wtedy jaką zaczęłam pisać "Córka gwałciciela". Przecież pisać można absolutnie o wszystkim- nawet tematach tabu. Był już "Córy Koryntu", "Córki morza" czy inne tam to czemu i nie tytułowa "Córka gwałciciela"??? Nie było to o mnie ani nie opowiadało to wcale o nikim z moich znajomych. Po prostu byłam zaszokowana tym jakże tak można gwałcić i przy okazji płodzić dzieci na okrucieństwo tego świata... Dopiero 11 lat po 1991 roku-daty 23.06.2002 zobaczyłam prawdziwą krzywdę ludzką w televizji a mianowicie program z udziałem Marka Benecke,którego pokochałam i ten progrem, w któym to usłyszałam o niejakim gwałcicielu-Paulu Bernardo to wtedy poczułam tę miętkę,że gdybym nie podarła wtedy w tym 1991 roku swego rękopisu być może moja książką była by po dziś hitem oraz nie musiałabym się martwić,że ktoś mi pomysł gwizdnie jak z tym teledyskiem na Nadodrzu...
Do dziś kocham "Autopsie-Myserioese Todesfaelle" i jestem szczęśliwa,że to oglądałam od 2002 roku chociaż nie mam już od 2011 roku kanału RTL II ani satelity bo weszła cyfryzacja to dobrze wspominam każdy obejrzany odcinek tego programu dokumentalnego... Piszę ksiązkę ale cokolwiek bym nie napisała-czy to jako swój blog czy to jako książka spotyka się to z wielką krytyką. Najgorszym moim dylematem jest nadanie imion...bohaterom mojej książki jakie mają nosić. Tak więc jeśli bym chciała napisać książkę o...Januszu i Grażynie od razu szanowna pani Berentowicz-Sobczak pobiegłaby do sądu,że niby o niej piszę!!!
Cięzko jest jeszcze nadać takiej książce konkretne treści bo zaraz znajdą się ludzie, którzy przypiszą sobie jak to ja o nich piszę. Także i ja muszę sobie nadać pseudonim pod jakim chcę być rozpoznawalna jako pisarka. Nie jest tak łatwo się określić ani pozostać oryginalnym. Nie raz już nie pasowało komuś moje imię czy moja twórczość więc muszę pozostać oryginalna a nie kojarzyć się z kimś kto juz ma sławę. Kiedyś chciałam sobie przybrać aby być twórczynią nazwisko "Preis" i pisać książki czy nawet i moje początkowe blogi pisałam jako "Florian(na) Preis" ale kojarzyło się to z "Florian Preis z Bensheim in Hessen". Dziś to raczej miło wspominam jak i wolę pozostać twórczynią jako ja sama we własnej osobie to jest "SocjoTechnika Nadodrzańska" a nie nazywać się np "Kouichi" czy inną tam "Florian Preis". Sam mój Florian, którego przez tyle lat szukałam był po prostu na wyciągnięcie ręki jak i zajmuje się on obecnie co prawda już rzadziej muzyką Techno ale on zajmuje się i ma studio yogi. Yoga to mi dużo o nim mówi,że na pewno on nie wyznaje wartości typowo katolickich. Florian to jest piękne imię i moim zdaniem szkoda, że w dzisiejszych czasach jest tak rzadko nadawane czy rozsławiane przez media u postaci literackich czy np telewizyjnych... Kiedyś dawno temu bo w 2007 roku w zaocznym liceum dla dorosłych o nazwie "Centrum Kształcenia Kadr-PROFESJA" zdawałam w końcu po wielu latach opóźnienia maturę... Udało mi się ją zdać a gdy wracałam do domu i szłam na pociąg to idąc z góry przyglądały mi się swoim punktem widzenia...kasztany. Tak mnie dziś wspomnienie naszło bo kwitną one w maju, ich owoce dojrzewają przez całe lato by móc spaść jesienią z drzew kasztanowców...
Idąc sobie w maju na Nadodrzu tam te kasztany bowiem kwitły i dały mi siłę do walki bo ich mocne konary zakorzenione w ziemi przypominają nieco moje poglądy... Ja też jestem zakorzeniona w swoich poglądach i żyję jak jakie samotne drzewo, w które już nie raz uderzył piorun... Kasztany są piękne, kasztany są twórcze bo można z nich tworzyć różne ludziki jak i kasztany mogą być nawet i czymś inspirującym. I choć lata mijają-ja wciąż jestem ta sama. Nadal kocham mojego Marka Benecke czy mojego Florian'a i czekam na to aż w końcu spełnią się jakieś moje postanowienia. A tych mam sporo, postulaty z roku na rok mi wzrastają moje żądania są jakby z kosmosu wzięte bo pragnę jeszcze w tym wieku jeszcze się uczyć a ja po prostu stoję w miejscu jak...to drzewo kasztanowca. Zakorzeniona w swej ziemi czekam aż zacznie się nowy dzień... Ja nie potrafię kochać. Nie potrafię bo choruję na aleksytymię Jestem aleksytymiczką jak i takie błędne wzorce o miłości bym przekazywała dalej. Zupełnie tak jak moja matka,która jest borderline. Jestem już za stara. Na męża i na dziecko też się nigdy nie kwapiłam aby mieć i być z kimkolwiek. Gdybym już zdecydowała się na jakąkolwiek relację to naprawdę szkoda mi słów na to jak bardzo ciężko jest żyć z kimś kto ma aleksytymię.
Ale za to mam dużo znajomych czy przyjaciół jak i jestem szczęśliwa z tego powodu więc po co mi niby jakieś głębsze relacje. Nie dlatego,że się boję wejść w uczucie ale dlatego,że zawsze mną kieruje rozum i nigdy z tego odstępstwa nie odejdę. Nie warto jest zmieniać poglądów a tym bardziej nic na siłę. Jestem szczęśliwa sama ze sobą i dobrze mi z tym. Przez moją matkę nie mogłam sobie życia ułożyć bo wzorce jakie mi przykazała są permanentne No i w związku z tym jestem sama ale nie samotna bo moje życie nie opera się tylko na relacjach z innymi ale i na tym,że jestem sobą jak i nie zbaczam ze swej drogi. Wszelakie odstępstwa od tej drogi, z którą idę nie mają prawa mieć miejsca. To nie jest szczęście na niby. Po co miałabym krzywdzić kogoś kto na to nie zasługuje. Krzywdzić niewinnych czyli męża i dzieci nie mam po co bo ich nie mam a co do tego,że jestem samotniczką to jest to mój wybór. Moje życie nigdy nie było bajką-nawet jeśli i bajkowo niekiedy się czułam zawsze za pasem stała moja matka i mi te marzenia niszczyła... O mamach czyli "pizdach" bo jakby to normalnie nazwać pisano już wiele piosenek. Tyczyły się one tęsknoty za matką czy były z miłością... Jednak nikt nie ułożył jeszcze utworu opowiadającego o matce agresorce... Moja "mama" taka właśnie jest...
Jest to osobowość typu borderline. Sierota,której to macocha taki wzorzec przekazała aby być bitym i potem bić swoje dzieci bo się było bitym... Mojej matki macocha to nikt inny jak taka macocha jak w bajkach-kobieta zła,która dbała tylko o swoje biologiczne dzieci a swoją pasierbicę traktowała jak tego Kopciuszka z bajeczki i to nie w wersji Disney'a a te najczarnijesze Baśnie Braci Grimm. Nie kochałam i nigdy nie pokocham kobiety,która mnie biła i została mi dana przez los jako matka. Nie toleruję ani jej charakteru ani jej wyglądu... Ona jest jak taka Ania z Zielonego Wzgórza a nie jak te prawdziwe ciepłe i włoskie mammy,które otaczają ciepłym gniazdem swoje potomostwo. Moja matka by się tylko drzeć na mnie potrafiła. Bo nie miał nikt do niej współczucia gdy ta macocha ją biła jak i zapytana o to "Która mama lepsza?" musiała udawać jak to "kocha je obie" ale w gruncie rzeczy nikt jej nie nauczył okazywania swoich prawdziwych uczuć które w niej zdudszano. I ja przeniosłam ten wzorzec na swojego syna. Tak-bo adoptowałam sobie pełnoletniego już w 2014 roku już chłopaka,któemu nadałam na imię "Rider" i starałam się traktować go jak syna. Kochałam go jak syna i chciałam aby zaopiekował się mną na stare lata ale nie okazywałam mu uczuć bo choruję na aleksytymie i gdy dowiedziałam się jak to mój syn ma potajemnie żonę a po moim wyjściu z ZK dowiedziałam się jak to Rider ma...córkę to tym bardziej nie chciałam aby miał on własną rodzinę. Jednak Rider moim biologicznym synem nie był jak i nigdy by nim nie był ale wzorce jak wychowywała mnie matka przerzucałam na niego... Smutne to ale prawdziwe. |
AutorTen blog to dawny florian.blog.onet.pl, którego autorką jestem ja :))) Archiwa
Lipiec 2021
|